Karkonosze
Lubimy marzyć, planować i w końcu te marzenia spełniać. Dotarliśmy w Karkonosze.
W sobotę z samego rana wyruszyliśmy czerwonym Głównym Szlakiem Sudeckim im Mieczysława Orłowicza w kierunku Szrenicy. Po ok. 40 minutach marszu dotarliśmy do Wodospadu Kamieńczyka.

Wodospad Kamieńczyka
Idąc dalej kupiliśmy bilet wstępu do Karkonoskiego Parku Narodowego i rozpoczęliśmy godzinne podejście do Hali Szrenickiej.

Hala Szrenicka

Schronisko na Hali Szrenickiej
I w górę, w górę, coraz wyżej…

Schronisko na Hali Szrenickiej
Naszym głównym celem była Szrenica, ale widząc tłumy na tarasie schroniska ominęliśmy ją szerokim łukiem i postanowiliśmy iść dalej w kierunku Śnieżnych Kotłów.

Szrenica
Minęliśmy Trzy Świnki i zaczęliśmy uciekać przed nadciągającymi chmurami.

Trzy Świnki
Za nami Szrenicę przykrywała chmurzysta pierzynka…

Szrenica
a przed nami zaczynał się wyłaniać cel naszej wyprawy.

Łabski Szczyt i Śnieżne Kotły

Łabski Szczyt

Telewizyjna stacja przekaźnikowa nad Śnieżnymi Kotłami
Robienie zdjęć nad przepaścią nie należało do najłatwiejszych. Stałam przy barierce a do pasa miałam przypięte dwa psy. Starałam się kadrować ujęcie a jednocześnie modliłam się by Connor nie poszedł węszyć w dół.

Śnieżne Stawki na dnie Śnieżnych Kotłów

Śnieżne Kotły

Śniezne Kotły
W drodze powrotnej, kiedy spojrzałam na Łabski Szczyt i Szrenicę, uśmiechnęłam się pod nosem. Ruszając na szlak bałam się, że mój brak kondycji nie pozwoli mi wejść na Szrenicę, a okazało się weszliśmy o wiele wyżej.

Łabski Szczyt i Szrenica
Wracaliśmy żółtym szklakiem, przez Schronisko Pod Łabskim Szczytem i Rozdroże pod Kamieńczykiem do Szklarskiej Poręby. Na szlaku spędziliśmy wspaniałe sześć godzin.